niedziela, 9 lutego 2014

Rozdział 5



- Kocham Cię ! – Te słowa wywołały u mnie dziwne uczucie. Jej głośniejszy głos uśmiechał się do ekranu laptopa.
- Też Cię kocham ! – Odpowiedział męski głos w laptopie, ciekawe z kim rozmawiała. Czyżby jej chłopak ? Klapa od laptopa się zamknęłam, usłyszałem westchnięcie, chciałem się wycofać, ale wyglądałoby to głupio. Delikatnie pchnąłem drzwi wchodząc do jej pokoju, siedziała na łóżku patrząc na mnie w ten jej wyjątkowy sposób. Niebieskie oczy przedstawiały strach, niepewność, ale i zdziwienie. Zamknąłem drzwi na co wzdrygnęła, parę razy przeszedłem się po pokoju, aż wreszcie usiadłem na obrotowe krzesło. Vanessa odwróciła głowę w moją stroną, w oczach miała poirytowanie, słabość i rumieńce na policzkach. Moje kąciki ust same podnosiły się do góry, gdy to zobaczyła natychmiast spuściła wzrok na drewnianą podłogę.
- Ładnie mieszkasz – Przerwałem ciszę, nawet nie przemyślałem tego co przed chwilą wyleciało z moich ust. Przegryzłem dolną wargę, a Nessa przewróciłam oczami i patrzała na mnie niebieskimi oczami. Przez chwilę nie wiedziałem co robi – Coś nie tak ? – Lekko się otrząsnęła i swój wzrok znowu skierowała na podłogę
- Ym .. n .. nie – Zaczęło nerwowo bawić się końcem bluzki. Jej cichy głos był czasem nie słyszalny. Dlaczego inaczej zachowuje się gdy jestem z nią sama na sam, inaczej gdy jest z Meg, a jeszcze inaczej gdy gada z kimś przez Skype’a. Dwoma palcami mocno przytrzymałem się biurka chcą odepchnąć na krześle, nie udało się więc użyłem nóg. Kręciłem się jeszcze kilka minut, w ciszy.  Zastanawiało mnie czy to na pewno ta sama Vanessa która wczoraj oddawała Meg sukienkę. Głośno westchnął i wstałem, ruszyłem w stronę drzwi, gdy naciskałem klamkę spojrzałem w tył. Vanessa miała swój wzrok skierowany na mnie, napotkałem się z nią oczami, podniosłem jedną brew, a ona spojrzała w górę. Uśmiechnąłem się szeroko i wyszedłem z pokoju, poszedłem do pokoju Meg, z którego słyszalna była dociekliwa muzyka, drażniąca moje uszy, osobiście nie lubię tego typu melodii. Wszedłem do środka i dostrzegłem tylko Meg siedzącą na łóżku z laptopem na kolanach.
- Yyy, gdzie Lilli, Louis ?
- Em .. wyszli, miałam Ci przekazać – Odłożyła laptopa obok siebie na łóżku i sięgnęła po kartkę leżącą na szafce – Że czekają na Ciebie w samochodzie i masz się pośpieszyć. – Uśmiechnęła się pokazując białe zęby, rzuciła kartkę gdzieś przed siebie i spowrotem zajęła się laptopem. Czasami jej inteligencja każdego rozbawiała
- Okej .. to na razie
- No, pa – Obróciłem się na pięcie i ruszyłem do wyjścia.


* Oczami Vanessy *

Słyszałam dźwięk zamykanych drzwi wejściowych. Odetchnęłam, po co on tu w ogóle przylazł ?
                                                           

                                                                             ***


Wyszłam z pokoju i zapukałam od razu do pokoju Alex zobaczyć czy żyje. Zapukałam drugi, ale nikt nie tworzył, nacisnęłam na klamkę i po prostu weszłam. W pokoju nie było, tylko na marne zapalone światło, wyłączyłam je i udałam się do Meg. Chciałam zapytać się jej co robiła w pokoju Alex, ale jak weszła to zobaczyłam ją śpiącą na łóżku ze słuchawkami w uszach. Nie chciałam jej budzić więc po prostu wyjęłam koc z szafy i ją nim przykryłam, przymknęłam drzwi i wyszłam z pokoju. Postanowiłam zrobić to samo co Meg, iść spać, była już 23, za 12 godzin idę do pracy. Musiałam porządnie się wyspać. Zgasiłam światło w pokoju, na wypadek gdyby ktoś mnie podglądał i przebrałam się w spodnie dresowe i biały podkoszulek. Po przebraniu zmyłam prawie niewidoczny makijaż, otworzyłam drzwi balkonowe, lubię spać przy otwartym oknie czy otwartych drzwiach, wolę wdychać świeże powietrze. Położyłam się do łóżka, przykrywając kołdrą i zasnęłam.
Obudziły mnie krzyki, przekleństwa i hałasy wydawane przez Alex. Niezwłocznie wstałam, nie patrząc na wygląd pobiegłam do jej pokoju – Co się stało ? Czemu się tak drzesz ?
- Ktoś tu był, ktoś .. ktoś mnie okradł i do tego zgubiłam kluczyki od samochodu – Usiadła na skraju łóżka i schowała twarz w dłoniach. Usiadła tuż obok niej, kładąc głowę na jej ramieniu.
- Twoje kluczyki .. – Zaczęłam – Mam ja – Spojrzała na mnie błyszczącymi oczami
- Jak to ?
- Dałaś mi je na imprezie, a później nie mogłam Cię znaleźć, żeby Ci je oddać. Chciałam do domu .. i Nick mi pozwolił – Rozszerzyła oczy i uformowała usta w literę o – A z tymi pieniędzmi nie mam nic wspólnego. Podniosłam ręcę pokazując swoją niewinność. Uśmiechnęła się, ale nie był to uśmiech szczęścia – Ile Ci zniknęło ?
- 200 dolarów
- Wiesz .. może Meg będzie coś wiedziała, wczoraj jak przyszłam z pracy było u Ciebie zapalone światło, a jak chciałam się jej zapytać co robiła w twoim pokoju spała już – Alex wstała i biegiem ruszyła do pokoju Meg
- Meg, debilko ! Ukradłaś mi kasę ! – Nie chciałam wtrącać się w ich kłótnię, wstawiłam wodę w czajniku i w między czasie poszłam się wziąć prysznic. Umyłam dokładnie ciało i włosy po czym ubrałam ciasne jeansy i białą koszulkę z jakimś nic nieznaczącym nadrukiem, na stopy założyłam skarpetki i zrobiłam makijaż. Związałam włosy w kucyka i zrobiłam z niego kłosa. Wyszłam z łazienki i poszłam spowrotem do kuchni, jeszcze raz wstawiłam wodę w czajniku, przygotowałam kanapki, które zjadłam w szybkim tępię dopijając miętową herbatą. Krzyki ucichły więc albo o czymś plotkują albo się pokłóciły. Włożyłam naczynia do zmywarki i wróciłam do pokoju. Spakowałam potrzebne mi rzeczy do torby i odpaliłam laptopa. O 1110 włączył mi się alarm, na nogi założyłam biało-niebieskie buty Nike Air Max i jeansową katanę na ramiona na którą założyłam torbę, wychodząc włożyłam to niej klucze, bo zapewne dziewczyny gdzieś wieczorem wyjdą i windą zjechałam na dół. Wyszłam z ogromnego wieżowca i kierowałam się na przystanek. Wsiadłam do autobusu i pojechałam w wyznaczone miejsce.
Po powrocie z pracy nie zastałam nikogo w domu. To było bardziej niż oczywiste, bo Meg wspominała coś o tym, że idzie na imprezę. Wszystkie nie potrzebne mi rzeczy zostawiłam w korytarzu, a sama ruszyłam w stronę kuchni. Wyjęłam z lodówki jogurt do picia, z szafki obok płatki owsiane. Wsypałam je do miseczki wyjętej z dolnej szafki i wlałam do nich jogurt. Zamieszałam wszystko łyżką, chwyciłam stabilnie w dłoń i ruszyłam do swojego pokoju. Zostawiłam w nich szeroko otwarte, nareszcie jestem sama w domu ! Włączyłam radio, uruchamiając moją ulubioną, spokojną muzykę, włączyłam ją dosyć głośno aby w każdym pomieszczeniu była słyszalna. Uśmiechnęłam się, gdy ujrzałam na łóżku wieszak ze spódniczkami, a tuż obok niego tajemniczy liścik. Otwarłam kartkę, na kartce był napisany jakiś numer i miałam się z nim skontaktować od razu jak to odczytam, nie było nawet napisane od kogo mogłoby to być. Niezwłocznie wyjęłam telefon z kieszeni spodni i wybrałam numer, przyłożyłam telefon do ucha słysząc sygnał
- H .. halo ? – Jakiś ciężki, niski głos był po drugiej stronie słuchawki. Wiedziałam, to Harry. Momentalnie zrobiłam pauzę, dlaczego tak reaguje na jego głos, na jego całą osobę ?
- Emm, yhh, k .. kazałeś m-mi zadzwonić, czy t-to ty ?- Przed nim zaczynam się jąkać, udawać kogoś kim nie jestem. Jestem twardą dziewczyną, a nie kimś kto boi się wszystkiego. Głośno westchnęłam, nie wiedząc, że on mógł to usłyszeć, wzięłam się za siebie, muszę być sobą. Nie usłyszałam odpowiedzi po drugiej stronie słuchawki, ale wiedziałam, że teraz właśnie się uśmiecha pokazując dołeczki w policzkach.
- Taa, ymm. To ja zostawiłem tą wiadomość, ale po prostu .. zrobiłem to nieświadomie – Na mojej twarzy pojawił się uśmiech, słysząc jak plączą mu się wyrazy.
- Chciałeś coś ? – Zapytałam już bardziej poważna, dochodziłam do siebie. Było można się domyślić, bo ciszy panującej po drugiej strony, że na pewno nie ma go na imprezie.
- Nie, nic.
- A. Okej
- Chociaż jest coś o co chciałbym Cię zapytać.
- Więc ..
- Zapewne nie ma Cię na imprezie, prawda ?
- No prawda
- Okej. To tyle – Rozłączyłam się rzucając telefon na łóżko. Zaczęły pojawiać się w mojej głowie różne pytanie, zarzuty. Po co ja dzwoniłam na ten cholerny numer !
Dokończyłam jedzenia płatków z jogurtem przeglądając Twitter’a. Coś zagwizdało w mojej głowie, może wybrać się na spacer. Uznałam, że to dobry pomysł, nie było aż tak bardzo późno-zaledwie 20, ubrałam na nogi wcześniejsze buty, na wierzch założyłam wcześniejszą katanę, schowałam telefon do kieszeni od spodni i wyszłam z domu dokładnie wszystko wyłączając. Zjechałam windą na dół i udałam się w głąb centrum. 

~ przeczytałeś-zostaw komentarz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz