Biegłam.
Biegłam coraz szybciej. Dzięki mojej sprawnej kondycji nie sprawiało mi to największego
problemu, ale on, on mnie doganiał. Był dwa razy silniejszy i szybszy ode mnie.
Nie dawałam za wygraną, nie chciałam go już widzieć. Moja klatka piersiowa
wznosiła się i opadała, czułam bicie własnego serca, oddychałam głośno przez
usta, w pewnym momencie zachłysnęłam się powietrzem, ale jakoś sobie z tym
poradziłam. Rozejrzałam się i zobaczyłam przydrożny lasek, ruszyłam prosto w
jego stronę. On biegł za mną, cały czas się nie poddawał. Słyszałam swoje imię wylatujące
z jego ust, byłam przyzwyczajona do tego, że zawsze przed nim uciekałam. Boję
się go, od samego początku się go bałam, wiedział o tym, wykorzystywał to.
Skorzystałam z krętej, wydeptanej ścieżki w środku lasu, wbiegłam na nią i ze
spokojem równym, szybkim krokiem szłam w jej głąb, do jakiegoś jasnego punktu.
Go już nie było, odpuścił sobie myśląc, że wrócę lub po prostu mnie zgubił.
Ludzie chyba najbardziej cenili mnie za to, że zawsze byłam odważna, aż za odważna, trochę zaszłam za daleko, nie wiem jak się z tego wyplątać.
Zostałam ze wszystkim sama, gdy moi krewni nawet ojciec dowiedzieli co robię, z kim się zadaję, jak zepsułam swoje życie odwrócili się ode mnie. Nie mówimy sobie nawet zwykłego ‘ cześć ‘ na ulicy. Wszystko przez niego, to przez niego jestem jaka jestem, zawrócił mi w głowie, dosłownie. Zrobiłabym dla niego wszystko, a on tak po prostu to wykorzystywał.
Ludzie chyba najbardziej cenili mnie za to, że zawsze byłam odważna, aż za odważna, trochę zaszłam za daleko, nie wiem jak się z tego wyplątać.
Zostałam ze wszystkim sama, gdy moi krewni nawet ojciec dowiedzieli co robię, z kim się zadaję, jak zepsułam swoje życie odwrócili się ode mnie. Nie mówimy sobie nawet zwykłego ‘ cześć ‘ na ulicy. Wszystko przez niego, to przez niego jestem jaka jestem, zawrócił mi w głowie, dosłownie. Zrobiłabym dla niego wszystko, a on tak po prostu to wykorzystywał.
Szłam
wedle ścieżki, wpatrując się w każdy nawet najmniejszy szczegół. Las jak las,
wszędzie ciemno, pełno drzew, dziwne odgłosy wydawane przez zwierzęta,
szeleszczenia liści. Nic mnie w tym nie zadziwiło oprócz jasnego punktu. Coś
naprawdę przedziwnego świeciło się na końcu ścieżki, nie odczuwałam strachu,
bardziej ciekawość zastanawiając się co może być tym punktem, kiedy już trochę
się uspokoiłam po długich biegach ostrożnie stąpałam na śliskie od deszczu
kamienie ułożone jako ścieżkę.
Wreszcie dotarłam do jakiegoś domku, światła w nim były zgaszone, a jasnym punktem była latarnia postawiona obok. Domek był niewielki z drewna, z dwoma oknami, drzwiami i pionowym dachem, zapewne była to leśniczówka. Cały dom był otoczony płotem więc nikt nie mógł do niego wejść. Ruszyłam zgodnie z ruchem wskazówek zegara i poszłam w lewą stronę oglądając przy tym jeden z boków domu, zrobiłam tak z kolejnym. Słyszałam coraz bardziej słyszalne szeleszczenia liści, to pewnie myszy, szczury lub lisy, nie bałam się tych stworzeń, bo widziałam je setki razy. Spojrzałam w górę, niebo zasłaniały korony drzew, księżyc z trudem przebijał się przez gałęzie. Oparłam się lewą ręką o płot, szukając dużego wozu, bez trudu znalazłam go jakże i mały wóz. Wyjęłam z kieszeni telefon sprawdzając godzinę oraz czy mam zasięg, po przeanalizowaniu wszystkiego schowałam go spowrotem do dziury w przodzie spodni zwaną ‘ kieszenią ‘ i obróciłam się przodem do domku.
Wreszcie dotarłam do jakiegoś domku, światła w nim były zgaszone, a jasnym punktem była latarnia postawiona obok. Domek był niewielki z drewna, z dwoma oknami, drzwiami i pionowym dachem, zapewne była to leśniczówka. Cały dom był otoczony płotem więc nikt nie mógł do niego wejść. Ruszyłam zgodnie z ruchem wskazówek zegara i poszłam w lewą stronę oglądając przy tym jeden z boków domu, zrobiłam tak z kolejnym. Słyszałam coraz bardziej słyszalne szeleszczenia liści, to pewnie myszy, szczury lub lisy, nie bałam się tych stworzeń, bo widziałam je setki razy. Spojrzałam w górę, niebo zasłaniały korony drzew, księżyc z trudem przebijał się przez gałęzie. Oparłam się lewą ręką o płot, szukając dużego wozu, bez trudu znalazłam go jakże i mały wóz. Wyjęłam z kieszeni telefon sprawdzając godzinę oraz czy mam zasięg, po przeanalizowaniu wszystkiego schowałam go spowrotem do dziury w przodzie spodni zwaną ‘ kieszenią ‘ i obróciłam się przodem do domku.
-
Dzień Dobry skarbie – Usłyszałam jego głos. Zobaczyłam jego spodnie, kurtkę i
.. twarz. Widniał na niej podstępny uśmieszek, ruszył w moją stronę, głośno
przełknęłam ślinę, krzyknęłam i odwróciłam się do niego plecami. Otrząsnęłam
się, gdy poczułam jego ciepły oddech, wyrwałam się z jego objęć i zaczęłam
uciekać. Nie wiadomo po co i nie wiadomo gdzie. Jak on mógł mnie znaleźć, nie
teraz. Nigdy ! Wydałam z siebie jeszcze kilka krzyków po czym trafiłam na łąkę
z której wcześniej też spieprzałam. Wygląda to jakbym się cofała, tylko do
czego, PO CO ? Prędzej czy później i tak mnie dopadnie – Vanessa stój ! –
Słyszałam za sobą swoje imię, kilka przekleństw i krzyk, potem nie słyszałam
nic. Wszystko ucichło. Zatrzymałam się w półmroku, co jest ? Co się stało ? Cisza.
Wypuszczając szybkie oddechy z płuc nerwowo oglądałam się za siebie. Nie ma go.
Zniknął. Biegiem ruszyłam do jego samochodu, sam kiedyś nauczył mnie prowadzić,
kluczyki jak zwykle zostawił w stacyjce, przekręciłam je, zapaliłam światła,
nacisnęłam na pedał gazu i ruszyłam drogą jaką mnie tu przywiózł. Ze strachem
byle jak najszybciej chciałam dotrzeć do domu.
Kilkanaście razy przetarłam oczy, czy ja właśnie miałam
koszmar wieków ?! Światło dobiegające z okien mojego pokoju drażniło moje oczy,
przeciągnęłam się trzy razy chcąc wrócić do siebie. Próbowałam jakoś o tym
zapomnieć, usłyszałam wibrowanie mojego telefonu wysunęłam rękę i przesuwałam
ją po szafce nocnej szukając brzęczącego telefonu, drugą ręką przeczesałam
włosy i usiadłam na krawędzi łóżka. Palcem wskazującym przejechałam po ekranie
telefonu, żeby do odebrać i przyłożyłam go do ucha.
- H .. halo ? – Powiedziałam cichym, zaschłym głosem
- Luke robi dziś imprezę, na 19 w jakimś nowym miejscu,
będziesz nie ?
- Jaki Luke ?
- Chłopak Meg, naszej współlokatorki, nie pamiętasz ?
- Pamiętam
- To będziesz ?
- Jak po mnie przyjedziesz to będę
- To będę o 1830
- Okej
- Do zobaczenia ! – Alex rzuciła do słuchawki i rozłączyła
naszą bardzo długą rozmowę, rzuciłam telefon na drugi koniec łóżka i sama się
na nie położyłam. Odkąd zgodziłam się być w tej ich ‘grupie ‘ co tydzień są
jakieś imprezy i teraz jeszcze ten Luke. Kto to w ogóle jest ? Co tydzień
poznawałam nowe osoby, nowe tradycje, nowe sposoby funkcjonowania. Teraz jakoś przez
niego ostatnio wszystko się umiarkowało, gdy z Alex przychodzimy na tzn.
imprezy widzę znajome twarze, ale nigdy z nikim nie pogadam. Każdy z nich ma
ciało od tatuaży, nawet ja zgodziłam się na jeden. Malutka gwiazdka na biodrze,
ale tylko jeden. Nie chce być jak oni i nigdy nie będę. Znam tylko Meg, Alex i
jej chłopaka i tylko ja w tym gronie go nie mam, to dziwne uczucie kiedy jestem
sama jak palec, kompletnie nie pasująca do ich środowiska. Nie daję tego po
sobie odczuć, ale oni wszyscy dobrze to wiedzą, inaczej się ubieram – nie noszę
krótkich, obcisłych sukienek, nie robię tony makijażu, nie próbuje się
wyróżniać farbując sobie włosy na niebiesko czy nawet robiąc pasemka. Chce być
sobą nie kimś kim oni chcieliby bym była.
Nie usłyszałam od nich jeszcze żadnego komentarza na ten temat, ale wiem co
sobie myślą, pogodzili się już z tym, że wolę nosić obcisłe spodnie niż
sukienki, że nie noszę nie wiadomo ile ‘ kilogramów tapety ‘, że wolę związane
włosy, że cały czas wpatruję się w telefon zamiast z nimi przebywać, pogadać. Rozumieją
mnie i akceptują taką jaką jestem. Kiedy ostatnio próbowałam czegoś innego
skończyło się to tatuażem, percingem i zniszczoną od kosmetyków twarzą, wolę już
nie eksperymentować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz